
Smakiem bakalii rozkoszowano się już w starożytności. Jednak nawet wtedy był to smakołyk niedostępny dla wszystkich – stać na niego było tylko najbogatszych. Dzisiaj bakalie nie są już towarem luksusowym, ale niektórym mogą szkodzić.
Już od kilkuset lat w naszej polskiej kuchni goszczą smakołyki nazywane bakaliami. Dawniej pod tą nazwą ukrywały się po prostu mieszkanki suszonych owoców, dzisiaj do bakalii zaliczamy również orzechy, nasiona i pestki, np. dyni.
Brzmi bardzo zdrowo, ale czy tak jest w rzeczywistości? Choć jedzone w rozsądnych porcjach bakalie nie zaszkodzą, ani zdrowiu, ani figurze, to w nadmiarze mogą być dla nas niedobre. Po pierwsze, jak wiele innych pysznych rzeczy do chrupania, bakalie uzależniają i trudno zjeść ich tylko trochę. Po drugie, mało który amator tej przekąski wie, że większość dostępnych na rynku bakaliowych mieszanek jest konserwowana dwutlenkiem siarki. Na większości opakowań bakalii odnajdziemy informację, ze produkt zawiera siarczyny lub E220, czyli konserwant i przeciwutleniacz, najczęściej dodawany do win, które mają dzięki niemu ładny kolor i nie czuć w nich nieprzyjemnych produktów fermentacji. Siarczyny w bakaliach są wyczuwalne w ich zapachu, warto porównać, jak pachną te z dodatkiem E220 i te bez takiego wspomagacza.
A co wiąże się z obecnością dwutlenku siarki w naszym ulubionym smakołyku? Wrażliwe osoby mogą po spożyciu nadmiernej ilości takiego produktu odczuwać nudności i bóle głowy. Osoby chore na astmę mogą mieć po takich ulepszonych bakaliach problemy z oddychaniem. Tymczasem większość dostępnych w supermarketach wersji bakalii jest siarkowana. Czy można coś z tym zrobić? Na szczęście tak. Bakalie można odkazić, zalewając je wrzątkiem i trzymając w nim przez 5-10 minut. W takiej gorącej kąpieli większość dwutlenku siarki powinna zniknąć z jedzenia.
Daktyle
Są źródłem cukrów, witaminy A i witamin z grupy B, wapnia, żelaza i naturalnych sali cynianów, które mają działanie przeciwzapalne oraz przeciwzakrzepowe. Powinny je jeść osoby z nadciśnieniem. Jednak spożywane w bardzo dużych porcjach mogą spowodować przeczyszczenie.
W 100 gramach produktu jest 277 kalorii.
Figi
Zawierają dużo błonnika (100 g fig to nawet 13 g błonnika), więc warto po nie sięgnąć przy problemach z zaparciami. Ponadto jest w nim ogrom składników mineralnych, a więc potasu, wapnia i witamin z grupy B. Uznawane są za afrodyzjak.
100 gram fig to 290 kalorii.
Rodzynki
Rodzynki to tak naprawdę suszone bezpestkowe winogrona. Wyróżnia się kilka gatunków: sułtanki (spore i jasne), koryntki (niewielkie i ciemniejsze), królewskie (duże). Popularna przekąska zawiera sporo cukru (do 70 proc.), witaminy z grupy B, witaminę E, żelazo, fosfor, potas, jod i bor. Dwa ostatnie składniki są szczególnie istotne w pracy kluczowych organów – mózgu i tarczycy. Rodzynki mogą poprawić florę bakteryjną w jelitach.
W 100 gramach rodzynek jest 277 kalorii.
Suszone śliwki
Suszone śliwki można uznać za zdrowsze niż świeże, ponieważ te pierwsze mają aż 7 razy więcej błonnika. Oprócz tego jest w nich dużo żelaza i fosforu, którego niedobory mogą wystąpić u wegetarian. Warto zjadać kilka suszonych śliwek każdego dnia, ponieważ pomaga to wyregulować pracę przewodu pokarmowego. Przy tym zbyt duża ilość może spowodować przeczyszczenie. Warto wiedzieć, że suszone śliwki mają sporo kalorii.
W 100 gramach suszonych śliwek jest 360 kalorii.
Suszone morele
Najbardziej zalecane są osobą z nadkwasotą i stosujących dietą zakwaszającą, ponieważ suszone morele posiadają właściwości zasadotwórcze. Oprócz tego znajdziemy w nich beta karoten, potas, żelazo, wapń i bor.
W 100 gramach suszonych moreli są 284 kalorie.
Podsumowanie
Suszone owoce to źródło wielu witamin, minerałów i przeciwutleniaczy, są więc zdrowe, ale tylko w odpowiednich ilościach. Zawierają sporo kalorii, więc nie należy z nimi przesadzać. Mogą tez zawierać siarczyny, na co warto zwracać uwagę podczas zakupów. Najbardziej uważne przy jedzeniu suszonych owoców powinny być osoby z zespołem jelita drażliwego, wrzodami żołądka, a alergicy muszą być ostrożne, jeśli chodzi o orzechy.