
Jeżeli masz dość regularne cykle, o tym, że jesteś w stanie „błogosławionym” dowiesz się w 5 lub 6 (a może nawet 4) tygodniu ciąży. Mi poza spóźniającą się miesiączką ciąża nie objawiała się niczym. Obolałe i napuchnięte piersi tłumaczyłam sobie zbliżającym się (w moim mniemaniu) okresem, woda bowiem zbierała mi się w organizmie pod koniec cyklu odkąd pamiętam. Odczuwałam nawet coś na wzór bólów miesiączkowych w podbrzuszu, skutkujących (jak zwykle) brakiem apetytu i ogólnym rozdrażnieniem. Ponieważ jednak maluch był w naszym przypadku planowany, po tygodniu od spodziewanej miesiączki wybrałam się na test z krwi (Beta HCG). Skierowanie na darmowe badanie miałam jeszcze zachowane z ostatniej wizyty u ginekologa – schemat był podobny, podejrzanie wydłużający się cykl, apatia i typowe objawy „”okresowe”. Niestety poprzednim razem skończyło się wielkim zawodem, kiedy dzień po wizycie zawitała @.
Ale oto jest. 5-6 tygodniowa ciąża. Kilkumilimetrowy zarodek przypominający wyglądem żelka, pozostający w Twojej głowie jeszcze gdzieś w sferze abstrakcji. I choć jest jeszcze tak maleńki, już teraz może dawać o sobie znać. Jeśli tak jak ja, niczym wielbłąd zbierasz w sobie wodę (biorącą się nie wiadomo czasem skąd) przed miesiączką, a Twój biust jest w tym czasie pełniejszy, możesz zacząć się przyzwyczajać, że te piękne (choć często bolesne) krągłości pozostaną z Tobą na dłużej. Dlatego już teraz zainwestuj w piękny komplet bielizny (kto powiedział, że od dziś masz ubierać się już tylko w bezkształtne worki) i przygotuj się, że może on wciąż sukcesywnie zwiększać swoją objętość 😉 Zainwestuj w balsam do tej delikatnej części ciała, który uelastyczni skórę i przygotuje ją na dość dynamiczne rozciąganie. Ze względu na wrażliwy w okresie ciąży zmysł powonienia polecam naturalne „mazidła”, takie jak masło shea lub olej kokosowy. Nie drażnią nosa ani psychiki – nie wiem czemu, ale część kosmetyków dedykowanych ciężarnym albo mają ostry zapach, który tylko potęguje mdłości, albo pachnie jak typowa oliwka dla dzieci (halo halo! Wciąż jestem kobietą!).
A właśnie… mdłości. Podręcznikowy objaw ciąży wcale nie pojawił się u mnie tak wcześnie. Ciągłe poczucie, że czegokolwiek nie zjem, to zwrócę, pojawiło się u mnie w 7 tygodniu. Jakaż byłam naiwna ciesząc się, że w początkowych tygodniach mnie to ominęło 🙂
Ten niewielki zarodek już teraz ma ogromny wpływ na funkcjonowanie Twojego organizmu – możesz czuć się zmęczona, ciągle niewyspana. Ja potrafiłam zasnąć o najmniej oczekiwanej porze (i w najmniej oczekiwanej pozie), jakby ktoś wcisnął magiczny wyłącznik – totalny reset. Ciężko z tym walczyć, szczególnie, kiedy powinno się ograniczać kofeinę 😉 Można ten czas wykorzystać na odespanie na zapas. Tak, tak, wiem, że tak to nie działa…
Co możesz zrobić – rozpieszczaj się 🙂 Włącz tryb energooszczędny – jeśli Twój organizm potrzebuje odpoczynku, poleż lub utnij sobie drzemkę. Nie rezygnuj jednak ze spacerów, basenu… Unikaj alkoholu, fajek i kontaktu z chorującymi (leczenie się w ciąży nie jest ani przyjemne, ani szybkie – nie polecam ;)). I ponad wszystko – pozostań sobą!