
Większość ludzi postrzega kulturystykę przez pryzmat sportu i dbania o dobrą kondycję i zgrabna sylwetkę? Ale czy to prawda? Czy kulturystyka ma jeszcze coś wspólnego ze zdrowiem? Czy może to już tylko konkurs piękności, w którym, tak jak w każdym innym konkursie piękności, liczą się nierealne kanony piękna?
Mięśnie – czemu to takie ważne?
Obecnie piękne wyrzeźbione ciało może być przepustką do kariery. Teraz każdy dbający o siebie człowiek powinien chodzić na siłownię i rzeźbić swoje mięśnie, dźwigać sztangi… Nawet dla kobiet idealny brzuch nie powinien być po prostu płaski, powinien mieć pozaznaczane wyraźnie mięśnie brzucha, tak zwany „sześciopak”. Więc kobiety na równi z mężczyznami podnoszą na siłowniach ciężary, jedzą odżywki białkowe i marzą o rozroście tkanki mięśniowej. Wszyscy chcą mieć ciała tak kunsztownie umięśnione jak rzeźby Michała Anioła.
Perfekcyjne umięśnienie może być też przepustką do kariery, wystarczy wspomnieć tylko Arnolda Schwarzeneggera. Naturalne jest więc, że ludzie, którzy już osiągnęli idealną sylwetkę chcą się pokazać. Właśnie dla nich organizowane są zawody kulturystyczne. Ale czy to jeszcze jest sport? I czy kulturystyka ma cokolwiek wspólnego ze zdrowiem?
Cena wyglądu – konsekwencje uprawiania kulturystyki
Sylwetki kulturystów mają niewiele wspólnego ze zdrowym wyglądem. Idealna sylwetka kulturysty to nierzeczywisty kanon piękna dla zainteresowanych, który dla zwykłych ludzi może wydawać się śmieszny czy wręcz pokraczny. Kanon ten jest szczególnie krzywdzący dla kobiet, które całkowicie tracą swoją kobiecą sylwetkę. Bardzo rozbudowana tkanka mięśniowa połączona ze zredukowanym do minimum poziomem tkanki tłuszczowej daje w rezultacie męską sylwetkę. Bardzo często kulturystki żeby zaakcentować swoją kobiecość powiększają sobie biusty.
Fani kulturystyki obsesyjnie, na granicy zaburzeń odżywiania, dbają też o swoją dietę. Dieta powinna być wysokobiałkowa i niskotłuszczowa. W związku z tym kulturyści często ograniczają swoją dietę do kilku składników i nawet, siedząc z rodziną przy świątecznym stole, jedzą ryż ze smażonym bez tłuszczu kurczakiem i popijają go odżywką białkową.
Kiedy restrykcyjna dieta i spędzanie każdej wolnej chwili na siłowni nie przynosi pożądanego, szybkiego rezultatu pojawia się pokusa pójścia na skróty i sięgnięcia po środki farmakologiczne powodujące szybszy rozrost mięśni takie jak sterydy. Ludzie zapatrzeni w wizję swojego umięśnionego ciała są ślepi na takie skutki uboczne jak ginekomastia u mężczyzn czy nadmierne owłosienie twarzy i całego ciała u kobiet.
Przed samym konkursem kulturyści robią wszystko, żeby ich ciężko wypracowane mięśnie były jak najbardziej widoczne. Odwadniają maksymalnie organizm, nie pijąc niczego przez kilka dni przed pokazem. Opalaniem natryskowym i samoopalaczami doprowadzają swoje ciało do nierealnego, intensywnie brązowo-pomarańczowego koloru. I kobiety i mężczyźni golą dokładnie całe ciało, żeby żaden zbędny włosek nie odciągał wzroku od ich perfekcyjnych mięśni. Zakładają bardzo skąpe stroje, żeby wszyscy mogli podziwiać ich wyrzeźbione nogi, brzuchy czy pośladki.
A co ze sportem?
Warto wspomnieć także o tym, że kulturystyka w rzeczywistości ma już niewiele wspólnego ze sportem, który uprawia się przecież po to, by zachować siłę i zdrowie. Kulturyści nie pragną zwiększać swoich możliwości i przesuwać granicy komfortu. Wszystkie wyrzeczenia, które ponoszą są dyktowane przez chęć utrzymania odpowiedniego wyglądu. Poddają swój organizm licznym rygorom po to, by na koniec zaprezentować swoje wymuskane i niekoniecznie zdrowe ciało na wybiegu.
Czy wydarzenie, w czasie którego króluje sztuczna opalenizna i sztuczne biusty, ekstremalnie skąpe stroje, przesadna dbałość o wygląd i zaburzenia odżywiania można nazwać jeszcze wydarzeniem sportowym? Czy może raczej dużo bardziej kojarzy się z konkursem piękności? Oceńcie sami…